II. „Kalendarz światowy”
Drugi projekt proponuje rok 12-miesięczny. Przedstawił go francuski astronom, M. Armelin, ale projekt ma stary rodowód. Wymyślił go w 1834 r. włoski ksiądz, Marco Mastrofini. Po drobnych retuszach zyskał miano „światowego”. Nic dziwnego — jest to kalendarz nawiązujący do tradycji (12 miesięcy) i odnosi się z szacunkiem do przyrody (jest zgodny z porami roku).
Według „kalendarza światowego” tydzień miałby 7 dni, a miesiąc — 30 lub 31 (ściśle: I miesiąc kwartału — 31, II i III —po 30). Rok składałby się z 4 kwartałów o jednakowej liczbie dni, tzn. każdy miałby ich 91. Rok liczyłby więc 364 dni (4X91), zaś układ dat powtarzałby się co kwartał.
A „dni dodatkowe”? Można by je umieszczać — również jako „dni bez daty” — na zakończenie roku (po 30 XII), a w roku przestępnym — także na zakończenie półrocza (po 30 VI).
Który z kalendarzy jest lepszy, który gorszy? Trudno powiedzieć. Jeden i drugi ma sporo zalet, ale i pewne wady. Pierwszy — trudno dzielić na półrocza, jeszcze gorzej na kwartały. „Środkowy”, trzynasty miesiąc nie jest pomyślany nader szczęśliwie. Umieszczenie go na końcu roku byłoby komplikacją jeszcze większą. Dlatego podział roku na 13 miesięcy nie wydaje się podziałem idealnym. Z drugiej strony wariant ten proponuje idealnie równe miesiące i stałe daty. Drugi projekt z kolei ma tę wadę, że dni tygodnia nie mają stałych dat. Powtarzają się tylko co kwartał. Jest to niewątpliwie postęp, ale nie usuwa wszystkich dotychczasowych kłopotów.
Liga Narodów w 1937 r. opowiedziała się za „kalendarzem światowym”. Poparło ją wówczas wielu naukowców. Sprzeciwił się jednak Watykan, a także Żydzi i kraje mahometańskie. W związku z tym sprawę reformy kalendarza odłożono… ad calenclas Graecas.
W 1947 r. wróciła jednak do tego problemu Organizacja Narodów Zjednoczonych — ONZ. Powołano specjalną organizację doradczą Rady Gospodarczo-Społecznej, powierzając jej zadanie opracowania i przedłożenia projektu nowego kalendarza, możliwego do przyjęcia przez wszystkie kraje. Organizacja ta przyjęła oficjalną nazwę Międzynarodowego Stowarzyszenia Kalendarza Światowego — International World Calendar Association. Jej siedzibą jest Nowy Jork.
Sprawa reformy stała się więc sprawą żywą. W miarę upływu lat, usunięto też wiele oporów ze strony różnych państw, jak również kościołów i organizacji religijnych. Za reformą kalendarza wypowiedział się w 1963 r. także Watykan, godząc się na ustabilizowanie świąt wielkanocnych. Zgodę na reformę wyraziły również ChRL i ZSRR. Nadal jednak nie akceptują jej niektóre kraje arabskie, a Indie i Iran wprowadziły w ostatnich latach własne kalendarze. Ostatnio w sprawę wmieszała się Międzynarodowa Organizacja ds. Standaryzacji (ISO). Opracowany przez nią projekt nowego kalendarza jest właściwie identyczny ze znanym nam już projektem „kalendarza światowego”, kalendarz ISO proponuje rok 12-miesięczny, składający się z 52 tygodni. Dzieli się na 4 kwartały po 91 dni i 2 półrocza — po 182 dni. Każdy pierwszy miesiąc kwartału ma 31 dni i 5 niedziel, pozostałe — po 30 dni i 4 niedziele. Każdy miesiąc ma identyczną liczbę dni roboczych, a mianowicie — 26. Nowy rok zaczyna się w niedzielę, a kończy w sobotę. Po 30 XII występowałby Dzień Pokoju i Współpracy Narodów, co 4 lata — po 30 VI — Międzynarodowy Dzień Roku Przestępnego, ewentualnie Dzień Olimpiady. Te dwa dni nie miałyby, oczywiście, daty. Nie wchodziłyby też w ramy tygodni.
Projekt ten Międzynarodowa Organizacja ds. Standaryzacji rozesłała do 71 krajów członkowskich. Większość z nich (m.in. ZSRR) projekt zaakceptowała, uznając go za możliwy do przyjęcia. Kalendarz ten mógł być wprowadzony 1 I 1978, ponieważ rok ten zaczął się w niedzielę. Ewentualnie za 14 lat…
Czy jednak zostanie przyjęty?
Aby nowy kalendarz był rzeczywiście „kalendarzem światowym” — konieczna jest jego akceptacja przez wszystkie kraje świata. O tę jednomyślność nie jest jednak łatwo. Ale wcześniej czy później musi to nastąpić. Nie unikniemy co prawda w ten sposób kłopotów. Idealnego kalendarza bowiem nie było, nie ma i… być nie może. Kalendarz zależy przecież od ruchu Ziemi dokoła Słońca, wyznaczającego nasz ziemski rok i ruchu Ziemi dokoła swej osi — wyznaczającego naszą ziemską dobę. A są one „nierówne” i dość skomplikowane. Wyraził to zresztą już w XII w. król Kastylii, Alfons X Mądry (1226—1284):
„Gdyby Bóg poradził się mnie przy stworzeniu świata, doradziłbym mu większą prostotę”…
Król-bluźnierca został zdetronizowany. Ale problem pozostał i jest nadal aktualny.