Jak stworzyć zespół weselny na żywo.
Na początku chciałem w jednym artykule zamieścić porady dotyczące tworzenia zespołu grającego zarówno na żywo jak i z podkładów. Po chwili przemyśleń doszedłem jednak do wniosku, że w obu przypadkach proces ten wygląda znacznie inaczej. Tak więc jako pierwszy zostaje opublikowany artykuł o organizowaniu zespołu na żywo. Zapraszam.
Stworzenie takiego zespołu będzie wymagało na początku trzech rzeczy: właściwych ludzi, odpowiedniej ilości pieniędzy i sporego nakładu pracy. Dochodzi do tego pomysł na stworzenie własnego stylu, brzmienie instrumentów no i oczywiście funkcje w zespole.
Najpierw zastanówmy się z kim chcemy pracować.
Jest to w zasadzie najważniejszy element, gdyż może on pogrzebać wszystkie nadzieje na zapełniony grafik. Po pierwsze osoby w naszym składzie muszą umieć grać na swoich instrumentach, po drugie muszą umieć grać repertuar weselny, a po trzecie nie mogą być indywidualistami, gwiazdami, agresorami lub zamkniętymi w sobie outsiderami. Gdy nasz team dopiero będzie się poznawał, docierał to pewnie nikt nie będzie się za bardzo wychylał lub reszta nie będzie na to tak zwracać uwagi. Wszyscy będą jeszcze zaaferowani nową sytuacją. Po jakimś czasie wyjdzie na to, że ekipa nie może się ze sobą dogadać w coraz większej ilości spraw. Bo komuś nie pasuje ta piosenka, bo ktoś chce zagrać to bardziej jak w oryginale, a ktoś inny ma to gdzieś twierdząc „nikt nie będzie słyszał, że pominąłeś jeden akord”. Kilka czy kilkanaście takich prób i atmosfera stanie się nie do zniesienia, co od razu wpłynie na brak postępów lub cofanie się, a po pewnym czasie do rozpadu zespołu. Jeżeli to my tworzymy kapelę to musimy znaleźć ludzi, którzy nam będą pasować, najlepiej otwartych, wesołych, energicznych, tolerancyjnych i w pewnym stopniu ugodowych, nie wspominając już o tym, że muszą posiadać niezbędne umiejętności muzyczne. My z kolei, jako leader zespołu musimy mieć cechy, jakie leader powinien posiadać. Nie może być sytuacji, w której zespół nie ma jednoznacznego, pewnego siebie dowódcy. Kapela na samym starcie stanie w miejscu lub jakimś cudem będzie ‚orbitować’ przed parę tygodni lub miesięcy i przestanie istnieć. Jeżeli dołączamy do zespołu, którego w ogóle nie znamy to można powiedzieć, że jest to loteria. Staramy się szybko zorientować z kim mamy do czynienia i jeżeli jest źle – na prędkości zmywamy się.
Punkt numer dwa: pieniądze.
Dla większości właśnie w tym miejscu mogą się pojawić problemy lub nawet mur nie do przeskoczenia. Wszak sprawa wygląda nieco gorzej niż w przypadku grania z podkładów. Jeżeli zdecydujemy się grać na żywo to w naszym składzie na pewno mile widziany/a będzie: wokalista/wodzirej, wokalistka (żeby rozszerzyć i zróżnicować repertuar), klawiszowiec (lub nawet dwóch), basista, gitarzysta (w większości materiału granego na weselach jeden taki osobnik wystarczy) i oczywiście perkusista. Dobra, załóżmy, że każdy instrumentalista zagości w szeregach naszej kapeli przynosząc ze sobą swój własny sprzęt. Wątpię, że nasz nowy nabytek oprócz małego piecyka gitarowego czy podstawowego zestawu bębnów przytaszczy ze sobą zestaw mikrofonów, statywów, kabli czy osobistego odsłuchu. Nawet to może być za mało, gdyż istnieje prawdopodobieństwo, że w naszej ‚konsolecie’ nie starczy wejść. Więc robimy tak: albo przyjmujemy ludzi, którzy posiadają to ‚dodatkowe’ wyposażenie (a takich osób będzie bardzo mało) albo kupujemy je sami. Oczywiście dochodzi do tego zakup świateł, jakiś bannerów, wizytówek czy nawet samochodu dostawczego. Najgorszy scenariusz to kupno wszystkich instrumentów i niezbędnego sprzętu za własne pieniądze. Z jednej strony mamy nad tym władzę i łatwiej będzie znaleźć nam ludzi, ale z drugiej strony musimy przygotować kilkadziesiąt tysięcy złotych. Co do szczegółów sprzętu, więcej informacji umieszczę w osobnych artykułach.
Punkt numer trzy: praca nad materiałem.
Załóżmy, że mamy już naprawdę w porządku ekipę i profesjonalny sprzęt. Zanim zagramy cokolwiek , nawet 15 minutowy dancing, musimy się do tego bardzo dobrze przygotować. Jeden taki dancing może spowodować, że informacja o naszym zespole rozejdzie się we wszystkie strony świata. No może po takiej małej imprezie efekt ten nie będzie w skali globalnej, ale już na początku naszej kariery możemy zostawić po sobie dobre albo złe wrażenie. A co jeżeli wśród gości był potencjalny klient na jakąś dużą imprezę? Jeżeli nie przygotowaliśmy się dobrze do zagrania tych 3 utworów to właśnie go straciliśmy. Tak więc wszystko po kolei. Najpierw musimy znaleźć miejsce, gdzie będziemy mogli regularnie (1 w tygodniu) robić kilku godzinne próby. Najlepiej jeżeli jeden z członków zespołu dysponuje dużym pomieszczeniem w domku za miastem. W innym przypadku zostaje nam wykupienie ‚karnetu’ na dostęp do sali prób gdzieś w mieście. To też ma swoje zalety – będziemy lepiej zmotywowani żeby nie marnować czasu na pierdoły. Kolejna sprawa: musimy omówić ze wszystkimi kiedy mają czas i ile go mają. Z doświadczenia wiem, że 8 godzinne próby dają dobre rezultaty.
Teraz przychodzi czas na przygotowanie listy utworów czyli naszego repertuaru. Bardzo ważna rzecz: w zespole musi być tylko jedna osoba, konkretny leader, który będzie ustalał, co inni będą grać. Bezwzględnie. Żadnego koncertu życzeń – zwykle kończy się to zamieszaniem i spięciami. Tylko jeżeli repertuar ustala jedna osoba to musi to zrobić dobrze. Czyli najpierw zorientować się co jest grane obecnie na imprezach, poszukać jakiś hitów, nowości. Musi także wiedzieć czy dany utwór nie będzie zbyt trudny do wykonania dla któregoś z członków zespołu (choć w większości przypadków utwory grane na weselach nie stanowią takiego zagrożenia :). Gdy wszystko jest ustalone, przez kilka/kilkanaście miesięcy regularnie organizujemy próby. Na każdej uczymy się grać wspólnie ustalone wcześniej piosenki (podkreślam wspólnie, gdyż każdy członek zespołu przed wejściem do sali prób musi ten utwór mieć obcykany w domu). Jest to bardzo męczący etap, gdyż nie każda piosenka to ‚C G A F’ przez 5 minut i koniec. Wszystko trzeba rozpisywać na kartkach, trudniejsze elementy trzeba wiele razy wspólnie powtarzać. Na jednej takiej, kilkugodzinnej próbie uda się opracować max kilka utworów. Oprócz ćwiczenia nowych ‚kompozycji’, powtarzamy także te, grane na poprzedniej próbie. Gdy nasza lista mocno się powiększy to nie starczy nam czasu, żeby na jednej próbie powtórzyć wszystkie numery. Wtedy na każdej próbie powtarzamy inny wycinek repertuaru lub ćwiczymy tylko te, najtrudniejsze. Nie zapominajmy o regularnych ćwiczeniach także w domowym zaciszu (choć dla perkusistów nie istnieje chyba coś takiego jak zacisze :).
Co dalej?
Tak naprawdę o krok dalej można pójść już w trakcie tworzenia repertuaru. Wystarczy, że macie dobrze zrobione 30-40 utworów w różnych stylach. Jeżeli do tego czasu ktoś dowiedział się o waszym istnieniu to świetnie – możecie zaprosić go na próbę. Ja podpisałem kiedyś umowę prezentując klientowi 10 utworów… jedyne 10 utworów jakie do tej pory zespół opracował. Było to bardzo ryzykowne posunięcie, gdyż nikt nie wiedział czy zespół nie rozpadnie się przed opracowaniem pierwszej setki, a nawet 50-tki. Jeżeli opracujecie ze 200 utworów plus jakieś przyśpiewki, biesiady, przywitania i stwierdzicie, że brzmi to naprawdę dobrze to możecie zagrać jednodniowe wesele. Jesteście nowym zespołem bez żadnego portfolio, nigdzie was nie widać i nie słychać, nikt o was nie mówi. Za jakiś czas umieszczę artykuł o rzeczy, która pozwoli wam zapełnić grafik i opróżnić portfele do końca – o promocji.